Horizon: Zero Dawn - Świat opanowany przez wielkie maszyny!

Co tu się stało piszę o grze, która miała premierę ponad rok temu! Warto cofnąć czas by w to zagrać? Jak najbardziej tak! Mała ruda wojowniczka z łukiem przemierza świat...




Na samym początku chciałbym podziękować Przemkowi, koledze który zachęcił mnie do przetestowania tej gry i zakupienia swojego egzemplarza, dzięki mordo ;)

Horizon: Zero Dawn - gra akcji z elementami RPG, otwarty świat w którym ludzkość nie jest na pierwszym planie, lecz maszyny, które z niewiadomych względów przypominają zwierzęta i są to inteligentne jednostki komunikujące się ze sobą. 

Czytając - nieco inny - opis gry mówię sobie " próbuje zobaczę, przecież nikt mnie w dupę za to nie kopnie". Od pierwszego uruchomienia gry do dłuższych godziny nie wiedziałem o co tak na prawdę w tej grze chodzi. Nic totalnie nic!!! Czułem się jak główna bohaterka - Aloy rudowłosa ciekawska dziewczyna. Rozpoczynamy rozgrywkę od momentu kiedy była mała, była wyrzutkiem, nigdzie nie pasującym elementem choć o wszyscy o niej mówią - dlaczego?  Była wychowywana przez Rosta - kim jest Rost? Dlaczego Rost uczył ją wszystkiego to co on sam potrafi? By sobie poradziła sama na tym świecie, ale jakim świecie? Skąd się wzięłam? Kim jestem i kim jest moja matka? Te pytania opanowały mój umysł przez pierwsze kilkadziesiąt godzin gry! Zamiast tego otrzymywaliśmy zadania, poznawaliśmy coraz to mocniejsze maszyny oraz kolejne pytania, żadnych odpowiedzi. Nie ukrywam to było strasznie bardzo mega super DENERWUJĄCE, ale z drugiej strony intrygujące, "coś musiało się stać, że pojawiłam się na świecie, którego za cholerę nie rozumiem "- to były by moje słowa na miejscu tej dziewczyny. Jednym słowem fabuła - obłęd. Jeżeli chodzi o naszą bohaterkę, jest może nie ikoną, ale jej historia rzeczywiście mnie wciągnęła, poniekąd poruszyła moje wrażliwe serce, to ona jest motorem napędowym, jest paliwem, jest tlenem tej fabuły.

Przejdźmy jednak do świata Horizon, który jest obłędnie piękny i wielki. Czego nie odczułem na początku gry, tak jak w późniejszym czasie - dominacje maszyn, coś jak mały człowiek w wielkim lesie pełnym zwierząt. Z jednej strony czujemy wolność w eksploracji lokacji, z drugiej zaś musimy zaakceptować "żyjące" w nim niebezpieczeństwo. Z początku myślałem, że będzie to poniekąd "otwarty świat" podobny do tego z God of War, tutaj jest inaczej, ten świat nie różni się jedynie skalą! Nie mamy wrażenia, że gdzieś to widzieliśmy, nie ma wrażenia, że tylko jedna lokacja była niebywale dopracowana, tam każdy kamień, drzewo, pagórek był tworzony z pasją. Ta gra przestawia świat postapo bardziej futurystyczny niż inne produkcję, równie odmiennie - mocno zielono, świeżo, żywo, na pustyni jesteśmy stanie odczuć te gorące słońce, a w górach mróz, śnieżna zawierucha dają o sobie znać. Choć miasta, które zwiedziłem mogłyby bardziej żyć własnych życiem z większą ilością NPC, ale za to z drugiej strony pokazuje to niższość ludzi nad maszynami w grze. Gra wymusza od nas ciekawości świata, wymusza bycie takim jak główna bohaterka.
W dużym skrócie - świat piękny, niebezpieczny, zaskakujący na każdym kroku.

Jak wygląda walka? To wszystko zależy od nas, od maszyny, od ich ilości, niezwykle rozbudowany system walki, umiejętności naszej Aloy czy sama broń jaką operujemy ma znaczenie. Mamy do dyspozycji włócznie, kuszę, łuk, łuk 2 - zwany wyborowym, procę, potykacz - tak wiem dziwna nieco nazwa, wyrzutnia lin. Do każdej broni mamy różne rodzaje "amunicji" -  do łuku mamy zwykłe i ogniste strzały, a do potykacza - nic innego jak kusza do stawiania pułapek - strzała + lina + strzała = płotek linowy np. wybuchający, porażający, podpalający wrogów. 
Hola stary, co ty masz porównania z tym płotkiem ?!  ?! ?!
Idziemy dalej, mimo tak dużej różnorodności naszego prymitywnego z dodatkami technologi sprzętu, nie będzie nam łatwo pokonać niektóre maszyny. Walcząc nigdy nie czujesz się pewnie, nie wiesz co za chwile może się wydarzyć, więcej nam przyjdzie uciekać czy używać uników jeżeli źle ocenimy przeciwnika i zbyt lekkomyślnie podejdziemy do sprawy. Dzięki fokusowi - tak mały spoiler, ale  zawsze spoiler, urządzeniowi które znajdziemy na samym początku gry będziemy wstanie przeanalizować każdą część maszyny - słabsze i lepsze strony, drogę po której się porusza, by móc później wciągnąć ją w zasadzkę. Nie które fajne smaczki to zbiorniki miejsca w które o ile trafimy mogą wybuchnąć, a maszyna stanie w ogniu, znacznie ją to osłabi i odbierze cenne punkty życia,  odpadające elementy maszyny są to osłony - pod nimi są chłodnice kolejny słaby punkt, odpadające działko, które możemy podnieść i pokazać blaszakowi, że czym wojujesz tym możesz zostać zniszczony ;)
Pierwszy raz grając w tą grę polecam poziom normalny - przy wyższym leciały kurczaki... nie kiedy, tak w ten sposób chciałem napisać, że bitwy są cholernie trudne i niekiedy taktyczne. To nie jest bezmyślne strzelanie z łuku i bieganie po lesie. Dodając ostatni wątek do tego akapitu - nie walczymy tylko z maszynami.

Misje są takie jak każdym innym RPGu, żadnych nowości w tym dziale nie znalazłem, jedyny minus mogą być dialogi - momentami animacja nie równa z lektorem, bądź sztucznie przedłużane, przez co mogą wydawać się drętwe. 

Chciałbym więcej napisać, ale nie chce by za dużo informacji wyleciało, lepiej pograć i samemu przekonać się jak to jest z tym tytułem ;)

Dzięki za dzisiaj
Siema, cześć!

Komentarze