Red Dead Redemption 2 - NIEgra akcji...

Całkiem nie dawno zostały rozdane nagrody The Game Awards 2018, większość "graczy" - bardziej pasuje tu sformułowanie fanatyków wierzyła w zwycięstwo tego tytułu jako najlepszy z najlepszych. Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego ja stara wyga oceniam te grę równie dobrze jak i źle? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć poniżej w mojej recenzji! 



Rockstar Games wydał grę, którą media nakręciły w złym świetle przez to duża część graczy, w tym moich znajomych jak szybko kupiło tą grę tak szybko chciało się z nią rozstać. Wcale się w gruncie nie dziwie - Red Dead Redemption 2 to nie jest GTA tylko w świecie dzikiego zachodu, choć patrząc nie które elementy ma podobne, różni się diametralnie. 


Fabuła w skrócie
Wracajmy jednak na sam początek, gra opowiada o historii Artura Morgana - protagonista wierna prawa ręka Dutcha van der Linde, on wraz z jego "rodziną" uciekają przed łowcami nagród oraz stróżami prawa. Szukają nowego spokojnego miejsca na ziemi, niestety tam gdzie oni się pojawiają z czasem dochodzi do większego zamieszania. Tak w lekkim skrócie bez spoilerów mogę opowiedzieć jak wygląda cała gra, ciągła ucieczka i ciągła rozróba! Choć po tak jakby można myśleć pozytywnym początku zaczynają się fale dobrych i złych wieści. 

Sterowanie i prędkość gry
Pierwsze z czym przyjdzie nam się zmierzyć to opanowanie pada, rozpoczynając grę możemy przygotować ze sobą notes czy wideo rejestrator i to nie jest niiiCHolery śmieszne. Pierwsze godziny rozgrywki uczymy się sterowania i dostajemy przytłaczającą ilość informacji do tego stopnia, że momentami nie ogarniałem, patrzyłem się na pada, później na narzeczoną, z powrotem na królika i na końcu na ekran szukając podpowiedzi - krótko burza w głowie. Mało tego gra na tym etapie gry pokazuje swoją prędkość, nie jest to szybka, pełna akcji gra, bardziej porównałbym ją do łowiectwa, które swoją drogą znajduje się w grze. Ma to swoje złe i dobrze strony, pokazuje nam wolność, swobodę działania, różnorodność misji czy czynności jakie możemy wykonać, z drugiej mańki od gry akcji oczekujemy czasami elementu wow i dzikości czego tutaj zdecydowanie brakuje. Z czasem po opanowaniu kontrolera, możemy dostrzec to co w tej grze jest najlepsze. 

Otwarty świat, misje, zdarzenia losowe, podróż, mechanika - dużo w jednym.
Nikt twórcą nie odbierze tego jaki ten świat jest wielki, piękny. Zadbali o każdy detal. Mimo, że mam w naturze PCMasterRace, w tym wypadku na konsolach ta gra wygląda pięknie, zaczynając od pozostawionych na ziemi śladach stóp oraz wozów, kończąc na żyjącym świecie - teraz to mówię całkiem serio, możemy dostrzec z biegiem czasu - postępem gry, starzejących się ludzi, wbudowane nowe domy, w miejscu po wycince lasu znajdzie się ranczo. (Myśli) ciekawe jak będzie musiała wyglądać gra na PC w prawdziwym 4K i po modach... o ile wyjdzie na PC... Oczywiście to nie wszystko, ludzie żyjący w miastach dbają o nie i o porządek - świetny przykład, jeżeli zaczniemy machać pistoletem lub zaczepiać przechodniów, oni odpowiedzą tym samym. Zwierzyna - jest to coś o czym mógłbym pisać równie dużo jak o podróży na koniu, poznajemy, polujemy, oskórujemy, łowimy olbrzymią jak na grę ilość gatunków zwierzyny. Przez losowość zdarzeń chcę napisać misję / interakcje poboczne, co mnie zszokowało podczas wędrówki na koniu może ktoś wyskoczyć nam z krzaków i próbować nas zabić lub prosić nas o pomoc, może poprosić o rozmowę czy o 1$, o podwózkę do miasta. Tego jest absolutnie za dużo by tutaj o tym pisać. Misje nie powtarzają się, lecz powtarza się jedno.... jazda na koniu. Tak jak na samym początku podobała mi się jazda na koniu i eksploracja tak z czasem jest ona męcząca do tego stopnia, że czasami wyłączałem konsole i musiałem wrócić do niej po jakimś czasie. Oczywiście mamy szybkie podróże, ale one są mocno ograniczone, lecz tu chodzi o coś więcej - podczas nie których misji fabularnych wywala nas na drugi koniec mapy, powrót do obozu czy do kolejnej misji fabularnej dzieli nas 10 minut na koniu, 100 - setny raz wracasz tą samą drogą, a możliwości szybkiej podróży jest niemożliwy gdy na terenie w którym się znajdujesz jest wystawiony za tobą list gończy.... Już lepiej to wymyślili w God of War, czy nas rodzimy Wiedźmin 3, Horizon Zero Dawn, w tych tytułach oczywiście za pierwszym razem musisz odkryć daną lokację, portal, drogowskaz, ognisko czort wie co jeszcze, ale mogłeś podróżować między nimi przyspieszając grę - dla tych co chcą tylko przejść wątek fabularny albo dla tych bardziej leniwych. Mimo to nie przeszkadzało mi w Wiedźminie czy God of War w eksploracji czy podziwianiu pięknych widoków. A tak w Red Dead Redemption 2 dostajesz 70% gry to jazda na koniu... nie, NIE! TO NIE JEST GRA AKCJI.
Zostańmy przy tym koniu, bo z tym koniem to jest taka sprawa - kupujemy nowego, sprzedajemy starego, ubieramy go, czeszemy, karmimy konia - pełen serwis. Dlatego patrząc na tą grę z boku mamy bliżej do symulatora. Ilość czynności o której musimy pamiętać będąc w obozie i poza nim jest obszerna. Zaczynając właśnie na polowaniu lub kupnie jedzenia dla siebie i konia, do ugotowania i zjedzenia, umycia się, przespania to w pokoju wynajmowanym czy w namiocie gdzieś na łące przy ognisku, który sami rozpalimy, aaa przepraszam mówiłem coś o chodzeniu do fryzjera? Poza tym mamy bogaty arsenał broni, ulepszeń oraz szerokiej gamy ubrań dla naszego bohatera. Do tego możemy dołożyć system Craftingu i zielarstwa. 

Podsumowując całe doznania z gry:
Niestety zamiast gry roku i konkretnej dawki akcji dostajemy bardziej symulator dobrego kowboja niż Western. Mam dobre porównanie do tej gry, które dziewczyn na pewno zrozumieją ;) Zaczynamy zabawą jazdą na koniu, zaczyna się zabawa, misja zapowiada się ciekawie i nagle Booom! Czar prysł i znowu wchodzimy na konia. Wahania nastroju tej gry są okrutnie denerwujące, początek gry jest nudny wręcz trudny, z czasem się rozkręca gdy już myślimy, że zaraz będzie ten moment WOW! dostrzegamy nicość i znowu by móc ruszać dalej musisz nakarmić konia i pozwolić mu strzelić bobka, z czasem robi się to monotonne i męczące. Nie jest to gra dla tych co lubią szybką zabawę, nie dla tych co chcą się rozładować po ciężkim dniu w pracy. To jest gra na długie godziny, spokojne godziny z piwkiem i padem w ręku. Dla tych co mają czas i spokój ducha. 

Zamiast akcji dostajemy symulator i jazdę na koniu,
zamiast Westernu dostajemy dobrego Artura dla rodziny i gangu,
zamiast zabijania... nie zabijanie jest, ale zbyt mało i powolnie...
Aż dziwota, że podczas pisania nie napisałem żadnego przekleństwa ;)

Dzięki, że tu byłeś i przeczytałeś!
Siema!

Komentarze

  1. Spoko recenzja , jeszcze nie grałem w tą grę ale myślę że niedługo się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmień wygląd tego bloga bo wygląda tragicznie i zniechęca po otworzeniu strony. Mimo, że co do wielu rzeczy na temat gry się zgadzam to ciężko się to czytało, czasem są literówki no a porównanie z koniem było po prostu niesmaczne. Nie mnie jednak nie zniechęcaj się i pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, cieszę się, że piszesz co czujesz i nie owijasz!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz