Resident Evil VII - Recenzja nie taka straszna ;)

Istnieją takie rzeczy których chcielibyśmy uniknąć jedną z nich jest dom rodzinny Bakerów. Choć zaczynam tak banalnie jak analogicznie zaczyna się historia, kończę równie obrzydliwie. Siódma część serii firmy Capcom zszokowała większość graczy począwszy od tego, że świat eksplorujemy z perspektywy pierwszej osoby czy charakteru gry. Mamy teraz do czynienia z survival horrorem z elementami logicznymi, które momentami przyprawiają o frustracje. Z resztą nie tylko przez to, ale o tym za chwilę.


Zaczniemy od fabuły, tak jak wcześniej wspomniałem zaczyna się błaho.
Ethan - nasz Bohater otrzymuje maila od swojej zaginionej żony - Mia. Po trzech latach próżnych poszukiwań pojawia się nadzieja na odnalezienie kobiety całej i zdrowej. Dlatego udajemy się do Duvley w Louisianie. Ba! Z łatwością znajdujemy tam niby już opuszczony dom państwa Bakerów. Na pozór początek idzie spokojnie, bez większych trudności odnajdujemy pierwsze  szczątki ludzi... pierwsze drzwi i pierwszą głuchą ciszę. Chciałbym się zatrzymać dłużej i nie chodzi mi teraz o przerwę od stresu, ale ze względu na klimat jaki tam panuje. Twórcy zadbali to o każdy detal - charakterystyka pomieszczeń - niczym z dobrego horroru, sposób poruszania się - intuicyjny, przeszukiwanie danej lokalizacji, no i tego co najważniejsze przynajmniej dla mnie to dźwięk. "Wypieszczony" został każdy odgłos zaczynając od odgłos kroków, otwieranych drzwi, lodówek, szuflad, rozgrzanych żarówek do kapiącej wody. Pytacie jak z postaciami? BA! fenomenalnie zagrane rolę przez lektorów! Rzekłbym, że zasługują na pochwałę i pomimo delikatnych błędów nie bałbym się ocenić tego aspektu nie inaczej jak najwyższą notą. Lokacje jakie dominują w REVII to domy z wąskimi korytarzami i skrzypiącym drzwiami z różnorodnymi "znajdźkami" i kryjówkami. A co za pierwszymi drzwiami? Wejście do "raj-horroru".
Tak, wiem brzmi to prze dziwnie, ale co byście powiedzieli na to.






Powietrzu unoszący się kurz, pękające ściany, na przemian pokoje pełne światła z poczuciem takiego ciepła rodzinnego, a drugie mroczne budzące grozy. Pomówmy teraz o Ethanie, nie to już nie jest komandos uzbrojony po zęby w granaty i maczety. To zwykły szary człowiek machający nożem jak cepem bez gracji i precyzji, to samo dotyczy się strzelania. Momentami wydawało mi się, że nasz bohater to stary upośledzony pryk bez ręki na dodatek ;) ale jest to zrozumiałe przecież nie każdy człowiek w życiu miał styczność z bronią. Trzeba dodać, że przeciwnicy są bardzo wytrzymali i niekiedy to zmusza nas do zrezygnowania z bezpośrednich starć. Oprócz elementów survival z minimalną ilością amunicji, ograniczoną ilością miejsc w ekwipunku znajdziemy ciekawe gry logiczne, znajdźki. Bądź co bądź to ważna część tej gry, bez rozwiązania niektórych łamigłówek nie przejdziemy dalej. Niekiedy bywa to trudne jak z łopatą goni nas gospodarz i pan rodziny Jack albo frustrująca mamuśka Marguerite. Kolejnym ciekawym elementem są nagrania na kasetach po VHS, bowiem podczas odtwarzania my przenosimy się na miejsce osoby nagrywającej. Skoro już wspomniałem o nagraniach to dodam, że nagrywając się na sekretarkę możemy zapisać stan gry. Sekretarki są dostępne tylko w nielicznych miejscach, więc nie ma mowy o częstym save'ie.

Na sam koniec dopowiem jedno ta gra uświadamia niektórych jak może wyglądać wkurwiona kobieta ;).


Pozdro,
siema cześć

Komentarze